Certyfikaty ING Turbo to specyficzny instrument. ING Turbo służą raczej do krótkoterminowych spekulacji z małą dźwignią, ale znajdzie się dla nich kilka zastosowań przy prowadzeniu długoterminowego portfela. Kiedy certyfikaty ING Turbo mogą się naprawdę przydać inwestorowi? Znalazłem kilka zastosowań.
W ostatnim wpisie, pokazałem dokładnie jak działają certyfikaty ING Turbo, ile kosztują, jak ich używać i gdzie je dobrze przetestować. Tym razem idę już o krok dalej i zastanawiam się jak efektywnie wykorzystać ING Turbo w swoim portfelu tam, gdzie faktycznie certyfikaty mają zastosowanie. Jestem też po ponad tygodniowej Grze Inwestycyjnej – świetna okazja do przetestowania instrumentów z lekką dawką adrenaliny. Konkurs był w czasie bardzo dużej zmienności, co pięknie pokazało co potrafią ING Turbo zarówno, gdy zajmie się pozycję zyskowną, jak i stratną.
Oferta produktów strukturyzowanych nie jest jeszcze w Polsce duża. W ogóle jak się tak dobrze przyjrzeć, to wydaje się, że pod wieloma względami jesteśmy jeszcze na początku inwestycyjnej drogi jako kraj. Wraz z rozwojem rynku, rozwijają się sami inwestorzy, którym nie starczają już zwykłe akcje i kontrakty i chcą po prostu mieć więcej możliwość – od długoterminowego zarabiania dzięki tanim ETF, jak i spekulacji z dźwignią dzięki takim instrumentom jak ING Turbo. Mam nadzieję, że ta sytuacja będzie się zmieniać z biegiem lat, a tymczasem opisałem kilka pomysłów na wykorzystanie certyfikatów ING Turbo w inwestowaniu. Partnerem tej publikacji jest ING.
1. Dźwignia emerytalna z ING Turbo
Jak już Wam wspominałem na blogu, certyfikaty ING Turbo są notowane na giełdzie, ale nie są instrumentami na rynku terminowym. Oznacza to tyle, że można z nich korzystać na kontach maklerskich IKE i IKZE, czyli w ramach produktów trzeciego filaru emerytalnego.
Ustawodawca tworząc IKE i IKZE maklerskie, uniemożliwił korzystanie z kontraktów terminowych na tych rachunkach. To w sumie logiczne – nie po to buduje się portfel emerytalny, żeby zrobić z niego konto na kontrakty ze sporą dźwignią i dużym ryzykiem. Jednak ING Turbo są pewnym wytrychem w tym systemie. Dla kogoś, kto umie posługiwać się tym instrumentem, emerytalny rachunek maklerski staje się najbardziej zaawansowanym wehikułem.
Nawet budując portfel dywidendowy i wykorzystując brak podatku Belki w ramach IKE, dostajemy możliwość uruchomienia ING Turbo na spadki w momencie bessy na dużych spółkach lub solidnego tąpnięcia za oceanem. To potężne narzędzie dla inwestorów, którzy potrafią się nim sprawnie posługiwać.
2. Klasyczny hedging
Krótką pozycję na większości instrumentów finansowych traktujemy spekulacyjnie – takie skojarzenia wzbudza nasza chciwość, w końcu na spadkach można zarobić dużo i szybko. Jednak krótkie pozycje klasycznie stosuje się do tzw. hedging, czyli zabezpieczenia swoich pozycji długich w czasach silniejszych wahań na rynku.
Przypomnijmy jeszcze definicję: hedging – strategia zabezpieczająca przed nadmiernymi wahaniami cen papierów wartościowych, polegająca na doborze do portfela aktywów o przeciwnie skorelowanych trendach (brzmi trudniej za pierwszym razem, zaraz wyjaśnię na przykładzie). Do metod zabezpieczenia należą:
- Sprzedaż lub kupno kontraktu terminowego na dany instrument bazowy,
- Zakup lub sprzedaż odpowiedniej opcji,
- Wykorzystanie właściwego swapu.
Można budować portfel składający się z akcji m.in. spółek z indeksu WIG20, ale w czasie silniejszej korekty uruchamiać ING Turbo short na WIG20 lub nawet na konkretne spółki, które posiadamy. W ten sposób zabezpieczamy swoje pozycje długie. Niby klasyka, ale warto o tym wspomnieć, bo ING Turbo mogą nas w ten sposób chronić przed spadkami, pomijając poniekąd aspekt czysto spekulacyjny.
3. Łapanie korekty na zachodnich rynkach
No dobra, ale jak już chcecie nachapać się w czasie krachu… Jesteśmy w trakcie historycznej, bardzo silnej i wieloletniej hossy w USA. Nie ma tygodnia, żebym nie dostał pytania „jak zarobić na krachu”. Oczywiście dużo łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale w momencie załamania amerykańskich rynków, trzeba otworzyć pozycję krótką i dobrze jej pilnować. Pamiętajcie, że korekty bądź pełna bessa jest krótka i intensywna w porównaniu z hossą. No i w momencie, gdy piszę ten tekst, mamy bardzo silne spadki w USA.
ING Turbo dają możliwość zarabiania na spadkach i jak już wiecie, mają od razu wbudowanego stop-lossa, tzw. barierę. Dzięki temu od razu macie ustawione poziomy, w których w najgorszym scenariuszu certyfikat wygaśnie i transakcja Wam się nie uda. Jest też niższy koszt finansowania, jeśli pozycję chcecie trochę dłużej potrzymać, opisałem to dokładniej w poprzednim tekście.
Biorąc pod uwagę jak wysoko jesteśmy, patrząc na wyceny w USA, takie możliwości będą się pojawiać. DAX w ostatnim czasie wybił roczne minima, więc na niektórych indeksach już nie widać takiego impetu. Z zarabianiem na krótkich pozycjach jest tak, że możecie wielokrotnie nie trafiać w dobry moment, bo jednak wieloletni trend wzrostowy jest przeciwnikiem a nie przyjacielem, gdy stoicie po spadkowej stronie rynku. Jednak, gdy już „załapiecie” się na kilka mocnych sesji spadkowych, z reguły transakcja daje zarobić tyle, że zwracają się poprzednie straty. Jednak jak zawsze – nic na siłę! Szukanie szczytu hossy, a czasem nawet lokalnego szczytu to naprawdę nie jest takie proste zajęcie. W książkach i na szkoleniach wszyscy są mądrzy, bo omawiają te sytuacje na historycznych przykładach. Ta sama transakcja na żywo jest w wielu przypadkach nie do odtworzenia.
4. Krótkoterminowe rajdy indeksów
Znacie pojęcie efektu stycznia bądź Rajdu Św. Mikołaja? A może widzieliście zjawisko rosnącego indeksu spółek pod koniec miesiąca bądź kwartału? Większość tych zjawisk może dać zarobić, pod warunkiem, że wiemy kiedy i gdzie szukać okazji. Osobiście jestem dużo bardziej aktywny w grudniu i styczniu na polskiej giełdzie, bo jak w niektórych latach św. Mikołaj dojedzie na GPW, to faktycznie w kilka dni mamy imponujące wzrosty. Oczywiście to nie zawsze działa, ale ING Turbo może być tu przydatny, w szczególności ten na WIG20.
Tak przy okazji, jestem niesamowicie ciekaw nadchodzącego PPK i jego wpływu na rynek. Jak wczytacie się w ustawowe założenia, to szybko odkryjecie, że największym beneficjentem programu mogą być duże spółki z WIG20, bo proporcjonalnie najwięcej pieniędzy będzie szło na te zakupy. To może wywołać solidną falę wzrostową nawet wcześniej (giełda dyskontuje przyszłość) właśnie na tym indeksie. W takiej sytuacji ING Turbo long zamierzam mieć pod ręką, o ile ten scenariusz faktycznie będzie rozgrywany.
5. Mistrz danego instrumentu
Jeśli wśród dostępnych certyfikatów ING Turbo znajdziecie jakiś z instrumentem bazowy, który doskonale znacie, to warto się nad nim dłużej pochylić. Często inwestorzy dążą do specjalizowania się w danym rynku bądź instrumencie.
Wydaje mi się, że akcje bądź surowce mogą być tu dobrym przykładem – inwestując w dany instrument od lat, poznaje się z czasem jego specyfikę, ewentualną sezonowość i zachowanie w czasie. Nawet instrument pozostający przez długi czas w konsolidacji można dobrze wykorzystać, jeśli faktycznie znamy jego zachowanie w ruchu bocznym. Znam osobę, która od 3 lat sprzedaje i kupuje akcje GPW w ramach konsolidacji i co kilka tygodni ma regularny zysk. Jeśli jest się „mistrzem instrumentu” to ING Turbo może dodać małą dźwignię do standardowego arsenału możliwości.
W przypadku ING Turbo, z samych polskich pozycji jest CD Projekt, PKN Orlen czy Pekao oraz PKO BP – jeśli ktoś dobrze zna te spółki, to może mieć dodatkowy instrument do zarabiania na zmianach cen.
6. Wyjście poza GPW
Najwięcej piszę i mówię o akcjach i indeksach, bo to moje ulubione instrumenty, ale ING Turbo pozwalają zarabiać również na surowcach i walutach. W tym przypadku to alternatywa dla popularnych CFD, ale dostępna poprzez klasyczne rachunki maklerskie, bez konieczności zakładania dodatkowego rachunku o nowego brokera.
Widząc silne spadki na akcjach i reakcję złota (traktowanej często jako bezpieczna przystań), możemy wykorzystać tę korelację instrumentów do zarabiania na wzroście cen kruszców. Do dyspozycji jest też ropa, na której inwestowanie jest niewiele alternatyw poza CFD czy kontraktami oraz kilka par walutowych. To również istotne dla inwestorów inwestujących pod cykle koniunkturalne. Jeśli nadchodzi czas surowców, to pytanie czy mamy dostęp do instrumentów zarabiających na wzroście ich cen.
Wyjście poza GPW jest z reguły możliwe, gdy założymy dodatkowy rachunek u brokera oferującego różne instrumenty z dźwignią. ING Turbo zarabia na instrumentach bazowych z całego świata, ale sam certyfikat jest notowany na GPW, więc można wyjść z GPW… nie wychodząc z GPW. Mam nadzieję, że nie zagmatwałem Wam za bardzo ;) W każdym razie w tradycyjnym rachunku maklerskim dostajemy dodatkowe możliwości inwestycyjne.
Kiedy z ING Turbo trzeba uważać
ING Turbo to nie jest panaceum na wszystkie bolączki inwestora – można je wykorzystać na kilka sposobów, ale próbując korzystać z nich jako substytutu innych produktów na siłę, można ponieść odczuwalne straty.
Jak już pisałem w poprzednim wpisie, ING Turbo to instrument kosztowny, jeśli planujemy otwierać pozycję na dłuższy termin lub bardzo często dokonujemy transakcji w portfelu. Mamy prowizję maklerską, spread i koszt finansowania, więc częste używanie certyfikatów lub długie pozycje otwierane na wiele miesięcy odczujemy w portfelu w postaci kosztów. Dlatego tak się upieram, że ING Turbo ma swoje zastosowanie, ale nic na siłę – ten produkt nie wszędzie pasuje. Spróbujmy to omówić na przykładzie.
Przeprowadziłem trochę testów na instrumentach, które lubię najbardziej – spółkach i indeksach. Kiedyś sporo czasu siedziałem nad wykresami amerykańskiego S&P500, więc od razu rzuciłem się na ulubiony amerykański indeks i szybko przekonałem się, że to dużo większe wyzwanie niż myślałem. Certyfikaty ING Turbo są notowane na GPW, więc po godzinie 16.50 nic już nie możemy zrobić. W tym samym czasie Amerykanie decydują o tym czy hossa jest kontynuowana czy też czeka nas solidna korekta. Inwestor z ING Turbo w portfelu dowie się tak naprawdę następnego dnia rano jak udała mu się sesja. Nie macie wpływu na ograniczenie potencjalnych strat, gdy nie można złożyć żadnego zlecenia. Daytrading jest tu moim zdaniem dużo trudniejszy, bo macie raptem półtorej godziny notowań w czasie amerykańskiej sesji, a wcześniej od 9.05 certyfikat działa według cen kontraktów na indeks. Wydaje mi się, że dużo sensowniejsze zastosowanie to użycie certyfikatu na np. kilka dni, gdy występuje silna korekta w trendzie wzrostowym i wyliczamy ryzyko dla dłuższej niż kilka godzin spekulacji.
Przetestuj ING Turbo w konkursie
Zanim spróbujemy swoich sił z wykorzystaniem jakiegokolwiek instrumentu finansowego na realnym koncie maklerskim, powinniśmy zderzyć teorie z praktyką i przetestować ten instrument. Jest ku temu świetna okazja, bo w listopadzie rusza Turbo Wyzwanie, czyli konkurs z użyciem certyfikatów ING Turbo!
Konkurs potrwa od 12 do 29 listopada, w tym zawarte są 2 etapy:
1) od 12 do 17 listopada 2019 roku to „Faza testowa” – transakcje będą tu zawierane jedynie w celach edukacyjnych, taka „rozgrzewka”
2) od 18 do 29 listopada 2019 roku to „Faza główna” – te transakcje mają już wpływ na możliwość zdobycia nagród.
Inwestujemy na specjalnej platformie, gdzie mamy do dyspozycji wszystkie certyfikaty ING Turbo i wybrane akcje. Są to oczywiście wirtualne produkty – nie trzeba w żaden sposób angażować realnego kapitału – dlatego tym bardziej zachęcam do przetestowania w ten sposób jak działają certyfikaty ING Turbo.
Jest to konkurs w nagrodami, więc dla bardziej zaangażowanych edukacja może się skończyć miła niespodzianką. Oczywiście z mojej perspektywy najważniejsza jest tu edukacja, ale jeśli komuś dobrze pójdzie, to może skończyć zabawę z fajnym gadżetem typu konsola do gier czy dron.
Wszystkie informacje o konkursie, regulamin Turbo Wyzwania i wirtualną platformę znajdziecie pod adresem: grainwestycyjna.pl